13
zieleniatek, 9
boczniaków, 3
ceglastopore i 2 wyjątkowej urody
maślaki zwyczajne. Las mieszany z przewagą drzew liściastych.
Dzisiaj nastąpiło zakończenie trylogii pt. listopadówy długi weekend. Tym razem zbierałem już u siebie czyli w lasach okalających Gliwice. Na początku pojechałem szukać
borowików a przy okazji zobaczyć jak się mają małe
Boczniaki, które zostawiłem w poprzedni weekend.
Boczniaki nieźle wyrosły i trochę popękały - to chyba jednak oznaka braku wilgoci. A na tym samym pniu zauważyłem małego pomarańczowego grzybka z błyszczącym kapeluszem. Nie jestem pewien ale myślę, że to ona - płommiennica zimowa 😋 Może uda się to sprawdzić za tydzień. Później miałem kolejną chwilę radości bo spotkałem pękate
ceglastopore. Poszedłem też zobaczyć żonkilowego, którego ostatnio zostawiłem. O dziwo był, trochę urósł ale nie za bardzo. Fajnie że nikt oprócz ślimaków go nie znalazł. Niestety więcej
borowików nie spotkałem i po dwóch godzinach pojechałem na kolejną miejscówkę. Liczyłem na to, że w końcu zacznie się wysyp
zieleniatki. Zaczęło się obiecująco bo szybko znalazłem w jednym miejscu chyba z 10 sztuk. Ale później już nie było aż tak fajnie. Trafiały się pojedyncze i bardzo często robaczywe. Obawiam się że po dwóch bardzo intensywnych latach grzybnia odpoczywa i w tym roku kolejnego wysypu nie będzie. Humor poprawiły mi dwa grube, zdrowe
maślaki. Pod koniec października miałem nadzieję a nawet pewność, że sprzyjająca pogoda sprawi że grzybów będzie dużo. Niestety stało się inaczej. Nie biorę pod uwagę
podgrzybków bo tych w odpowiednich lasach pewnie by szło sporo nazbierać. Jak dla mnie sezon powoli się kończy. Co nie oznacza że kończę że zbieraniem. Pozdrawiam i do usłyszenia 🙂