W taki dzień musiałem pojechać do lasu, nie było innej opcji, urlop się przydaje nie tylko na remonty. Miałem ochotę tak sobie bez wielkich zobowiązań "polatać" po lesie i z premedytacją zacząłem od rejonu nie odwiedzanego od listopada zeszłego roku, ciekawy, co też teraz tam słychać. Rok temu było tam podgrzybkowe małe eldorado. Przy okazji grzybów postanowiłem też pozbierać śmieci. Po pięciu minutach miałem mały kosz pełny flaszek, a w dużym ledwo kilka
podgrzybków. I tak co chwilę napełniałem koszyk i zostawiałem przy drodze jego zawartość, żeby zabrać w drodze powrotnej. To oczywiście dotyczy nie grzybów, tylko śmieci. Z grzybami gorzej, niż z drugiej strony lasu, liściaste i iglaste młodniki puste, tylko trochę
czubajek i
podgrzybków. Te pierwsze zresztą całkiem ładne, w trzech gatunkach:
kanie, czerwieniejące i Konrada. Zaczęły się masowo pojawiać
opieńki, ale dzisiaj nie zbierałem, normalnie mi się nie chciało z lenistwa i wygody. Sprawdziwszy zeszłoroczne miejscówki, pełen nadziei poszedłem w moje najlepsze tegoroczne prawdziwkowe. Na szczęście już od pierwszych kroków uradował mnie widok najpierw jednego
prawusa, potem następnych. Mimo starszych i dzisiejszych śladów eksploracji grzybiarskiej trochę nazbierałem, widać poprzednicy nie przyłożyli się dostatecznie. Na środkowej fotce zatytułowanej "Znajdź grzyba" widać, że mogło to niektórym sprawiać kłopoty. Ciekawostka: dwa
prawdziwki rosnące jeden stojąc, a drugi leżąc, były zrośnięte w taki sposób, że ten leżący (właściwie to on wisiał w powietrzu, lewitował) korzeniem przyrósł do kapelusza stojącego i tak sobie dawały jakoś radę. W efekcie leśnej włóczęgi w małym koszu miałem 26
czubajek, w torbie parę kilo śmieci, a w dużym koszu 14
prawdziwków, 2
kozaki, 2
ceglasie i 97
podgrzybków. I niezapomniany piękny, złotojesienny dzień w pamięci. Pozdrawiam wszystkich i życzę leśnych uniesień :)