Mecz wygrany, można usiąść do komputera. Witam Wszystkich Niezawodnych. Po wczorajszych zajęciach teoretyczno-praktycznych z rodziną, spodziewałem się jakichś słów podziękowania za mój trud i poświęcenie. Nic z tego. Rodzina nie odbiera telefonu, nawet nie wiem czy żyje. No trudno. Jeszcze przyjdzie koza do woza. Nie bardzo chciało mi się iść samemu do lasu, więc dzisiaj postanowiłem że zabiorę z sobą mojego Kolesia Olesia. Dawno nie był w lesie to niech się przewietrzy. Ale ten gówniarz jak usłyszał że będziemy robić sesję zdjęciową to zażądał prowizji od każdego opublikowanego zdjęcia. O nie. Jesteś na moim utrzymaniu, więc nie zamierzam ci nic płacić. Odrzekłem. Oraz postawiłem warunek. Albo jedziesz ze mną, albo zamknę cię w pudełku ze Smoczycą. Jest tajemnicą poliszynela że Smoczyca - co prawda nie grzesząca urodą - darzy Kolesia płomiennym uczuciem. Ten gdy to usłyszał, w try migi spakował się do koszyka, mrucząc pod nosem - sam się zamknij ze swoją Smoczycą. Ty Ogrze. Ja Ogrem? - pomyślałem i z ciekawości zerknąłem do lustra. Nooo może - trochę. Dzień pochmurny i deszczowy. Ludzi niewiele, a grzybów jakby nie ubywało. Dorodne
borowiki - 15.
Kozaki pomarańczowe - 12.
podgrzybki ok. - 80.
Maślaki pstre,
kanie. Tego nawet nie liczyłem bo poszły od razy do garnka i na patelnie. I to wszystko w cztery godziny. To tyle z dobrych wiadomości. Teraz złe. Koski zostały zapuszkowane. Tyle śmieci jeszcze tutaj nie widziałem. Sytuacja jest dramatyczna. Nie wiem czy ktoś jest w stanie to posprzątać. Ze względu na to że mogą to czytać dzieci, powstrzymam się od wulgaryzmów. (.............) Ulżyłem sobie. I to by było na tyle. A teraz szable w dłoń i na Moskwę.