Wczoraj po obiedzie poszedłem sobie do lasu na zwiad. Żeby nie drażnić żony nie wziąłem koszyka. Spotkałem kilka
kozaków i
prawdziwka które zostały na miejscu. Ale przede wszystkim sprawdziłem, że wysypały
zieleniatki. A dzisiaj to już była tylko formalność. Dwie godziny i prawie koszyk. Żadnego szukania tylko cięcie. Pod jednym drzewem naliczyłem ich 60. Wiele zostawiłem. Mogło być dwa razy tyle ale bałem się że zwariuję w kuchni od obierania i oparów octu. Wziąłem też pozostawionego
prawdziwka i jednego
kozaka czerwonego które o dziwo za bardzo nie urosły. Pozdrowionka,