Witam zagrzybionych. Jak co roku, spotykamy się ze znajomymi w Wytrzyszczce i zawsze pół niedzieli poświęcam na ekstremalne grzybobranie górskie. Tym razem niesamowity wysyp grzybiarzy dał mi nadzieję na nie zapełnienie kosza, ale oczywiście byłem w grubym błędzie. Pogoda się nieco poprawiła i już nie padało, jednak w lesie bardzo mokro. Zacząłem od mocno pochyłego stoku (miejscami 60 stopni), myśląc sobie, że trudne miejsce to więcej grzybów. Faktycznie, zaraz trafiłem na sporą rodzinę
ceglasi. Gdy tak sobie krążyłem tu i tam, bezmyślnie stanąłem na spróchniałym pniu i momentalnie straciłem kontakt z gruntem. Moje prawie sto kilo zrobiło potężnego fikoła, a kosz z kilkunastoma grzybkami piękny łuk w powietrzu, jak rakieta od Kima. Tylko zdążyłem pomyśleć "cholera, noża nie zamknąłem", ręka odruchowo ustawiła nóż na płask do gleby, w tym czasie moje żebra walnęły o coś twardego, a facjata ułamek sekundy później też. Sceneria się zmieniła, zamiast lasu zobaczyłem piękne gwiazdy z gwiazdozbioru Grzybiarza. Powoli wróciłem do lasu, badam się: zęby całe, żebra bolą, ale nic przy oddychaniu nie wbija mi się w płuco, okulary i cała reszta sprawne, tylko z grzybów miazga i trochę krwawię z wargi. Dzięki Bogu, wracam do zbierania, uff! Potem już poszło gładko, idę na Diabelskie Skały (to nie te same, co w Bukowcu), podobno zwodzą i w nocy nie da się wyjść z lasu, ale w dzień czar nie działa. Tam mimo dużej presji tubylców sporo
prawdziwków,
ceglasi i nawet parę
rydzów (mleczaje późnojesienne). Byłem przeszczęśliwy, kiedy spotkałem kilka salamander, pokazały mi urocze ceglasiowe rodziny i pozowały do zdjęć. Szkoda tylko, że niektórzy nie potrafią spokojnie przejść obok trujaków, skopane muchomory,
borowiki grubotrzonowe, i parę innych. Mnie się udało znaleźć ładne nieuszkodzone okazy, są na zdjęciu. Obolały, ale szczęśliwy, pozdrawiam wszystkich.