Poranny zwiad w celu sprawdzenia stopnia zagrzybienia. Las ten co zawsze-mieszany (buki, świerki, na obrzeżach brzozy). Noc chłodna, zaledwie 7 stopni, ale słońce ładnie grzeje. W lesie mokro od porannej rosy. Cisza, żadnych grzybiarzy, choć to bardzo uczęszczane miejsce. Zaraz na wejściu, przy drodze piękny, malutki
prawdziwek. Potem jeszcze trzy i długo nic. Potem co jakiś czas pojedynczy
podgrzybek lub
zajączek. Dopiero wychodząc z lasu, znalazłam w mchu kilkanaście malutkich
podgrzybków. W sumie zaledwie 31 grzybów. Dno koszyka zakryte. I nadzieja, pojawiają się młode. Może te 2-3 słoneczne dni, które zapowiadają, wywabią grzyby na świat. Pozdrawiam wszystkich tych już zbierających i tych oczekujących na grzybobranie :)