Po niedzielnym obiadku wypad do lasu w swoje znane miejscówki grzybkowe. Pogoda wyśmienita, w miarę ciepło, woń lasu i nieprzebrany spokój (który był co jakiś czas przerywany krzykami innych grzybiarzy) to ten klimat w którym czuję się wyśmienicie :) Mój grzybowy rekonesans trwał nie całe 3 godzinki, w lesie już pociemniało i tylko nieliczne promienia zachodzącego słońca przedzierały się przez gęstą jedlinę. Nie wiem ile tego dokładnie było, ale ceglastych chyba ze setka, kilka ładnych i przede wszystkim zdrowych
prawdziwków, kilka sztuk
maślaka pstrego, kilka kozaczków, parę
kurek i podgrzybki: brunatne i złotawe - też wszystko zdrowe. Pojawiają się też już piękne
muchomory czerwone. Spotkałem dziś chyba z 10 grzybiarzy i o dziwo każdy miał coś uzbierane - wysyp TRWA!!! Kiedy kierowałem się do powrotu grzyby swoją ilością "nie pozwalały" mi wyjść z lasu :) Dodatkowo miejsce w koszyku się już dawno skończyło a zapasowa reklamówka nie wytrzymała obciążenia i zaczęła się rwać... To już wyraźny znak, że czas kończyć! A tak na koniec po dzisiejszych spostrzeżeniach chciałbym zwrócić się do innych grzybiarzy. Zachowujcie w lesie spokój i proszę nie niszczcie celowo grzybów trujących, ani tych, których nie zbieracie, np. ceglastych - są ludzie (m. in. JA!), którzy bardzo je cenią! Każdy grzyb to taka piękna wizytówka i ozdoba lasu, a dla zwierząt to przecież "stołówka". Akumulatory załadowane na cały tydzień. Pozdrawiam Grzybomianiaków :)