Dzień dobry Grzybiarze :) Wracając wczoraj z kilkudniowego urlopu grzybowego w Gubinie / Kosarzynie w lubuskim, spostrzegłam 3
kanie w rowie kilka kilometrów przed Zieloną Górą. Zatrzymałam się, by je sfotografować oraz zabrać dla męża (pierwsze
kanie w tym roku!, dacie wiarę?).
A skoro już się zatrzymałam, to wstąpiłam jeszcze "na chwilę" do lasu :) Haha, jak to się dzieje, że 3 godziny w lesie mijają mi jak 5 minut...
W lesie mokro, świeżo, cudownie! Widać, że grzybowe życie kwitnie! Mnóstwo kolorowych
gołąbków, wysyp
płachetki kołpakowatej (ja akurat nie zbieram, nie uwzględnione w grzybo / osobogodzinie:D ). Masa
gołąbków.
Wciąż dużo
pieprzników jadalnych i te głównie nabiły moje statystyki. Ja
podgrzybków znalazłam mało, ale widziałam ludzi z pełnymi ich wiadrami.
Poza tym trochę
maślaków i kilkanaście starych, robaczywych
prawdziwków. No i rzeczone na początku wpisu
kanie.
Wydaje mi się, że za kilka dni w okolicach Zielonej Góry będą grzybowe żniwa.
Darz Grzyb!