Parę minut przed godziną siódmą, w lesie jeszcze niezbyt jasno ale zapał robi swoje. Nos blisko ziemi... i długo nic... aż tu nagle: puszkowniki: tatrzańskie, żywieckie, piastowskie, lidl-owskie i wiele wiele innych - no cóż myślę, jak nie nazbieram grzybków z rodzaju podgrzybkowatych to pozbieram puszkowniki, może za paliwo się zwróci... Ach żeby tak jeszcze szkło skupywali (butelczaków browarnikowych jak i gorzelnikowych też nie brakuje), w jeden dzień można by zostać milionerem... Wstyd! - ale do do wielkich grzybiarzy przez malućkie "g" pisane.
Ale nie jest to miejsce do wylewania łez więc brniemy dalej.
Nagle jest, jedna sztuka, za chwilę kolejna i jeszcze kilka - oczywiście
podgrzybki brunatne, znów kawałek lasu w nogach bez specjalnych efektów - nie licząc materaca i telewizora oraz dwóch głośników (po obfitym spacerze można by odpocząć przed telewizorem) - i w końcu jest kolejny, a w promieniu kilku metrów kolejne sztukasy, nawet dorodne, nie zwracam uwagi czy zdrowe, wkładam do koszyka sztuka za sztuką, kilkadziesiąt metrów dalej powtórka: rodzinka kolejnych
podgrzybków, tym razem nawet większa, nos trzeba mieć jednak przy ziemi bo trawy są gęste a grzybki jeszcze się nie przebiły (w większości grzybki w rozmiarze "S" ) trzeba bacznie ich wypatrywać bo łatwo je rozdeptać.
Dzień lub dwa dni wcześniej musiało być więcej dorodnych okazów, co kawałek widziałem poodcinane wyrostki a ich grubość przekraczała grubość kciuka. I tu w tej chwili przerwę gdyż nasuwa mi się pytanie, które kieruję do wszystkich zarazem: jak należy zbierać grzybki ? Ja od dzieciństwa byłem uczony że nóżkę należy podciąć nożem, w żadnym wypadku nie należy wyrywać grzybków z korzonkami ? ? ? Jak jest naprawdę ? Jeździłem z Tatą na grzyby jako nastolatek (były organizowane zakładowe wyjazdy - kilkudniowe nawet - jeden lub dwa autokary i pamiętam że nikt wtedy nie wyrywał grzybków z korzeniami, wszyscy je podcinali. Ja stosuję tą praktykę do dziś, ale widząc poszycie leśne z tymi resztkami nóżek...
Niech wypowie się mądrzejszy...
Powrót do tematu: kilkanaście takich miejscówek i koszyk był pełen, a że nie przygotowałem się na tak obfite zbiory trzeba było zakończyć grzybobranie.
Wpisałem 110 szt. w lesie byłem trzy i pół godziny, w tym czasie przemieszczałem się drogami (na których nie szukałem), usiadłem na jakiś czas aby zjeść i napić się herbaty (nie wiem jak Wam, ale mi w lesie smakuje najlepiej - może namówię żonę żeby w niedzielę przywiozła mi obiad do lasu - he, he, he), myślę że trochę zaniżyłem średnią ale to pozostawię analitykom...
Dzień uważam za pozytywnie zaliczony, jutro wybiorę się na rekonesans po lesie (jest spory a ja byłem w nim po raz drugi) jak coś znajdę to znajdę. Sam fakt bycia w lesie jest dla mnie wspaniałą frajdą.
Serdecznie pozdrawiam wszystkich "
Prawdziwych grzybiarzy" zarówno tych bardziej jak i mniej wytrwałych.
Do zobaczenia w lesie.
Efekty dzisiejszego spaceru na zdjęciu.