Dzisiaj samotny wyjazd, chociaż w lesie nie byłem sam, nawet (mimo wczesnej pory) zostałem "wyprzedzony" na starcie, przez pana z synem, ale po kilkunastu minutach, każdy poszedł w swoją stronę. Zacząłem tam, gdzie ostatnio "kosiłem"
ceglaki, po północnej stronie zbocza, ale nie mam sobie nic do zarzucenia, byłem (jak zawsze) dokładny, więc znalazłem tylko kilka
ceglaków. Ponieważ konkurenci"zaatakowali" północną stronę, ja przeszedłem na "jasną stronę mocy" (południowy stok) w "zaprzyjaźnione krzaki" i się zaczęły, prawdziwkowo-ceglaste żniwa.
prawdziwki w większości młode i małe, bardzo mało robaczywych, większe widoczne z daleko, chociaż przez gęste chmury w lesie dosyć ciemno. "Przeczesałem" miejscówkę bardzo dokładnie, nikt mi nie przeszkadzał, bo kto normalny, po kilkunastogodzinnym deszczu wchodzi w gęste krzaki, gdzie nie ma się jak wyprostować??? Normalny, nikt, ale ja i owszem, jednak w miarę możliwości przygotowany, na "krzaczaste" opady deszczu. Dzięki temu "poświęceniu" udało się zebrać (zabrać) 83
prawdziwki :))),
ceglaków 132, widać zmianę, przybywa prawdzików, zwłaszcza młodych, a
ceglaków jest mniej i więcej dużych okazów. Do tego 1
maślak żółty, kilkadziesiąt
kolczaków i po raz pierwszy w życiu 6
lejkowców dętych, których nigdy dotąd nie widziałem (lub może nie zwracałem na nie uwagi, bo jak czarne to pewnie niejadalne), ale widzę, że inni "to" zbierają, pomylić z trującymi trudno, no to wziąłem. Oczywiście piszę już po konsumpcji, zrobiłem z jajkiem (jednym) i powiem, że smaczne, chociaż bardzo ich mało. Tak więc kolejny "wynalazek" został wprowadzony do mojego menu. W sobotę powtórka... w końcu je tam wytnę.;-D