szerzej:
Witajcie. Plany na długi weekend były troszeczkę bardziej leśnie ambitne, aczkolwiek pogrzeb kuzyna pokrzyżował plany, tak więc pozostała mi tylko niedziela. Ale od początku. Ostatnie dni maja dokładnie takie same jak cały maj - gorąco i sucho, a burze, owszem przechodziły codziennie raz z prawa, raz z lewa, ale na mój las ani kropli. Wszystko się odmieniło na dzień dziecka, przeszły cztery głośne cumulonimbusy, a z każdej z nich dosyć solidnie popadało. Tak więc dzisiejszego poranka przywitał mnie ciężki, zamglony, cieknący wilgocią las, przy czym podczas 4 godzinnego buszowania jeszcze 3 razy popadało. Na start trafiłem pierwsze w sezonie usiatki (oba atlasowe), później rozkosze z czerwonymi ślicznotkami (przy czym niektórym już się trochę zestarzało), w grabinach trafiłem pierwsze w sezonie grabowe (przy czym jeden atlasowy) i dosyć już wyrośnięte kurki w sam raz pod nóż, a na pożegnanie trafiłem kolejne 2 usiatki (przy czym te nie wykazywały oznak przydatności ze względu na ponadstandardowy rozmiar). Ponadto wyskoczyły muchomory (zauważyłem 3 różne gatunki, w tym czerwieniejące) oraz sporo żagwi guzowatej. Jest potencjał, skoro to co tydzień temu i dzisiaj znalazłem a co było wynikową chłodniejszych majowych poranków i rannej rosy, to za tydzień - dwa, po wczorajszych i dzisiejszych opadach, spodziewam się całkiem fajnej zabawy. Pozdrawiam.
szerzej:
Obserwując radar opadów zauważyłem że okolice Nowego Dworu Mazowieckiego i Cybulic Małych były trochę częściej nawiedzane przez opady deszczu i burze w ostatnim czasie więc postanowiłem dziś pojechać tam licząc że choć coś zauważe ciekawego w lesie. Niestety w lesie pomimo tych opadów deszczu miejscami nadal zucho choć są też bardziej przez niego podlane. Jedynymi spotkanymi grzybami były drobnołuszczak i stary pierscieniak uprawny odmiana żółta oraz czernidłaki i to po brzegu lasu przy asfaltowej drodze. W najbliższych dniach trochę przelotnych opadów deszczu i burz a później trochę chłodniej. Za tydzień powinno być więcej grzybów a na złotoborowiki wrzosowe poczekamy pewnie najwcześniej do początku lipca.
szerzej:
przez wyrąb - co mnie wczoraj bardzo wzburzyło w Klonowie, gdzie pod topór idą buki o średnicy pnia około 70 cm. Zupełnie tego nie pojmuję. Wczoraj w świętokrzyskim również żadnych kapeluszy nie zaobserwowałem, ale i tam ściółka dostała porcję wody, więc pojawią się niezadługo 🙂 Udanego tygodnia i grzybowego długiego weekendu. Pozdrawiam Grzybiarki i Grzybiarzy.
szerzej:
Witajcie.
Zdradzę Wam dzisiaj przepis na najszczęśliwszego człowieka na Ziemi. Wystarczy tyko niezważając na przeciwności losu (brak deszczu od niespełna 1,5 m-ca) nie tracąc wiary i nadziei w lepsze jutro, wstać z rana i udać się do lasu. A tam systematycznie co tydzień rozkoszując się wiosennymi widokami i odgłosami, przemierzać leśne ścieżki i od czasu do czasu spowalniać kroki w miejscach, które znajome są tylko i wyłącznie nam, miejsca w których w taki dzień jak dzisiaj dzieją się CZARY i CUDA. A takich zaczarowanych miejsc trafiłem dzisiaj kilka, a co najważniejsze zaczarowanych na czerwono miejsc z najpiękniejszymi czerwonymi grzybami na świecie. Nawet to, że przy pierwszej czerwonej ślicznotce odpalając lusterko dostałem komunikat zwrotny "brak karty pamięci", nie zepsuło to dzisiejszego święta mojego lasu. Fakt, może zdjęcia z telefonu nie są takiej jakości jakiej bym oczekiwał, ale sam fakt możliwości poobcowania ze ślicznotkami jest bezcenny, popatrzeć na nie, poleżeć pośród nich (ignorując chmary komarów i stada mrówek) a nawet je ucałować w czerwoną główkę. Dzisiejszy wpis dedykuję Mamie (która z tego co pamiętam i najprawdopodobniej jako pierwsza zaprowadziła mnie do lasu i pokazała pierwszego grzybka), wszystkim innym mamom oraz Wam wszystkim kochani, jednocześnie życząc Wam, abyście wszyscy mogli wkrótce podlegać zbiorowi najszczęśliwszych ludzi na świecie. Jeśli tylko popada, a musi w końcu kiedyś popadać i u mnie, może to być sezon jak przed laty. Całuje gorąco i pozdrawiam wszystkich tak mocno, jak mocny jest ten kolor najpiękniejszych grzybów świata.