(25/h) Darz grzyb!!!!!!! :) Zupełnie nieplanowany wypad do lasu … miał być jedynie zwykły spacer z psem przy okazji sprawdzający nasze stałe miejscówki. No a wyszło jak wyszło – czyli całe szczęście, że w samochodzie zawsze i wszędzie jeździ torba na grzyby i scyzoryk :) Ilościowo zbiory małe, ale za to jakie!!! Las sosnowy z mchem, wrzosem i borówką obdarował nas kilkunastoma sztukami podgrzybka brunatnego (byłoby więcej, gdyby nie lokatorzy). I tutaj uwaga!!! Owocniki od maleńkich (a więc coś się znowu zaczyna ruszać), przez średniaczki, aż po piękne i duże, niesamowicie cieszące oko. Zachęceni podrałowaliśmy w naszą brzozową przecinkę, licząc na jakieś szczególne okazy. No i nie pomyliliśmy się … koźlarza wprawdzie nie uraczyliśmy ani jednego tym razem, za to nasze oczy ucieszyły przepiękne borowiki szlachetne, zerkające na nas nieśmiale spod kolorowej liściastej pierzyny. Egzemplarze tak dostojne, że ciężko było oderwać ręce od aparatu, nie pstrykając zdjęć ze wszelkich możliwych stron i aż żal było zrywać, bo tak idealnie komponowały się z tym cudownym jesiennym krajobrazem. Po drodze napotkaliśmy również kilka stanowisk opieńki miodowej, ale uchwyciliśmy ją jedynie w obiektywie, ponieważ była zbyt wyrośnięta na zbiory. Podczas tego 2-godzinnego spaceru muchomory czerwone patrzyły na nas niemalże co kilka metrów, a na lisówkę pomarańczową miejscami trzeba było uważać, żeby nie podeptać, ponieważ tworzyła rewelacyjne, żółte dywany. Ogólnie rzecz ujmując – niedzielny spacer z psem, przy pięknej słonecznej pogodzie i miłej plusowej temperaturze, dał nam super gratis w postaci zamrożonych kilku porcji grzybków, którymi będziemy się rozkoszować co jakiś czas … w jajecznicy, w sosiku, w zupie i w śmietanie jako pyszny dodatek do tłuczonych ziemniaczków :) Poza tym w szafce stoi już kilkadziesiąt octowych słoiczków, a nad kuchenką wisi duży woreczek z suszonką. Więc nawet jeśli to już koniec sezonu, to po pierwsze jest co wspominać, a po drugie będzie co szamać do kolejnej pięknej jesieni :) Ja osobiście ostatniego grzybowego słowa jednak nie mówię, ponieważ temperatury dodatnie oraz deszcze zapowiadane są jeszcze na najbliższe 2 tygodnie. Minus jedynie taki, że zbliża się pełnia, a więc wzrost owocników zatrzyma się na jakiś tydzień … Ale cały czas liczę na listopadówy, grzybowy ciąg dalszy :) Pozdrawiamy wszystkich nietrącących nadziei na dalsze ciachania grzybiarzy!!! :)
(20/h) A wcale że bo nieprawda, baciu droga, są jeszcze inni donosiciele:- P Otóż nikt nie powiedział, że Dzień Zaduszny to koniecznie cmentarz. Chodzi o to, żeby pogadać z bliskimi, którzy odeszli, las jest dobrym na to miejscem, oni wiedzą i nie mają żalu, też lubią tę późnojesienną, leśną scenografię. Więc las (no dobra - lasek) po drodze na działkę, taki przy asfalcie, wzorcowy na podgrzybki: sosna, mech i igliwie, chodzi się jak po dywanie, bez przedzierania się i walki z przyrodą. Uczęszczają do niego masowo we wrześniu i na początku października, później już rzadko. A właśnie późną jesienią pokazuje swoje możliwości, tylko trzeba upolować dobre warunki - temperaturę i wilgotność, bo cała leśna infrastruktura osadzona jest na piasku. Tym razem nie było zbyt różowo, na początku wpadły dwa podgrzybki, a potem kwadrans nic. Wiecie, jak to jest - kiedy nic się nie znajduje, to uwaga się osłabia. W końcu jest - jeden, na którym stołowały się myszy czy nornice, obok drugi, cały, i trzeci, mniejszy. I od razu radary ustawiły się prawidłowo, oczy zaczęły dostrzegać poukrywane przemyślnie brązowe kapelusze. podgrzybki były śliczne, ale co nieco ponadgryzane przez robaczki, częściej (o dziwo) w igliwiu, niż w mchu. Od popadnięcia w trans skutkujący przeczesywaniem areału metr po metrze z nosem przy ziemi uratowała mnie Koleżanka Małżonka, która znosi jakoś zbieractwo, lecz w ograniczonym zakresie. Zostałem odwołany do auta, ale nasze godzinne zbiory prezentowały się całkiem udatnie. Trafiły się nawet dwa prawdziwki i trzy gąski, twarde i zdrowiutkie. Niestety, moje miejscówki przydziałkowe przeczesał jakiś... a, dobra, nie będę się wyrażał, poznajdowałem głównie odcięte ogony. No cóż, raz na wozie, raz pod wozem - taka gmina:-) W każdym razie kolacja była pyszna, przychylam się do koncepcji Pana Marka, że zmienne warunki atmosferyczne i trochę przymrozku zdecydowanie dodaje grzybom smaku i aromatu.
(40/h) Piękny ciepły dzień, magia lasu i cisza wywołały nostalgie, grzybiarzu niewielu, gąski zielone i siwe czyli najlepsze grzyby świata :)) a reszta znów o tych podgrzybach i maślakach bleh
(50/h) Widzę, że z łódzkiego już tylko ja donoszę. No trudno. Miejsce jak zwykle. Miałam mało czasu, więc w lesie niecała godzina. Przeszłam okolice, w których nie byłam we wtorek i znów jedynie pieprznik trąbkowy. Jak to mówią, jak się nie ma co się lubi... Grzyby przede wszystkim na miejscach porośniętych mchem, pewnie dlatego, że bardziej wilgotno. A może też i dlatego, że tylko tam się je da zauważyć, bo reszta lasu pokryta dywanem liści, który, miłosiernie, zakrył też większość śmieci. Za tydzień Notecka, hej, ho! Pozdrawiam leśne ludki.
(80/h) Las mieszany z dominacją świerka młodego i starych dębów, buków, sosen. Dziś poszłam w część lasu, w której nie byłam od dość dawna, bo nabroili tam leśnicy, czyszcząc las z podrostów świerkowych i sosnowych, więc chodzi się ciężko, bo trzeba przełazić cały czas przez pozwalane gałęzie i młode drzewka. Jednak wiedziałam, że tam będzie pieprznik trąbkowy i nie zawiodłam się. W 45 minut miałam 2/3 kosza dużego (przeliczeniowo na 80 średnich podgrzybków). Jako, że miałam dość, resztę czasu (następnych 45 minut) spędziłam robiąc rekonesans po miejscówkach innych grzybów. Właściwie, oprócz opieńki, nie ma nic jadalnego. Znalazłam, co prawda, kilka rycerzyków, (nie zbieram) kilka przechodzonych podgrzybków, maślaka pstrego, 2 kurki, sporo lakówki ametystowej (nie zbieram), ze dwa pieńki (najprawdowpodobniej) łuszczaka (dlatego, że najprawdopodobniej, to nie zbieram), ale poza tym nic. Koszyk dopełniłam tym, co wymieniłam. Las niesamowicie piękny z dywanami bukowych liści, buchtami dzików poszukujących żołędzi, całkiem sporą ilością, jak na tę porę (rano było -3) różnych niejadalnych. Wydaje się, że to końcówka. Z nowych jadalnych pojawiają się tylko pieprzniki trąbkowe i to dość sporo młodzieży, aż byłam zdziwiona. Jeszcze pojadę, niewątpliwie, na jesienne grzyby, ale już coraz częściej myślę, że może zimówka się zacznie pojawiać? Prognozy długoterminowe dość optymistyczne, choć około 9 listopada coraz częściej modele pokazują mrozy. Może się jeszcze odmieni. Pozdrawiam leśne ludki.
(40/h) Wprawdzie portal grzybowy to nie Pokój Zwierzeń, ale poskarżyć się muszę, że czarne przewidywania dotyczące sezonu sprawdziły się całkowicie. Znaczy nie jeśli chodzi o wysypy, tylko o mój skromny udział w grzybozbieraniu. Jak mnie wcięło działkowanie (dokładniej rzecz biorąc katorżnicze roboty zmierzające do uczynienia mini-raju na ziemi) tak i zostało. Czego nie mogę odżałować i biorę lekarstwa na żółć, która mi się wydziela przy czytaniu doniesień innych grzybiarzy, zwłaszcza, że chodzenie po lesie późną jesienią to sport dla elity:- P Ale dzisiaj odżałowałem godzinkę z i tak krótkiego dnia roboczego (cóż, to uroda października) i kurcgalopkiem przeleciałem swój las, oraz parę chłopskich okolicznych. Najwyraźniej zeszłotygodniowe przymrozki zniechęciły miejscowych do orania kniei, bo podgrzybki były pod sosnami (te wypasione, grubonogie) opatulone ściółką i przepiękne. Co to jest za megaradocha, kiedy idzie się jak po swoje, należne, a grzyby są dokładnie tam, gdzie mają być, jakby dostały dokładną agendę spotkania:-) Z pięćdziesiąt ich było, parę wyraźnie przemrożonych, kilka robaczywych, netto skończyło się na mniej więcej czterdziestu. I niewiarygodnie pachnące, kudy tym letnim, gąbczastym do prawdziwego, póóźnojesienego aromatu. Może jeszcze z raz się uda w tym roku? Oby... [admin - z tym zapachem jest coś na rzeczy; z ostatniego weekendu grzyby na gęsto były zdecydowanie bardziej aromatyczne niż tydzień wcześniej; czyżby lekkie przemrożenie tak działało; takie skruszenie jak w przypadku mięsa?]