Witajcie :)."Przydomowy borek". A, że sąsiadka jeszcze nie próbowała
wodnichy późnej, to cały dzisiejszy zbiór podarowałam właśnie jej. Swoją drogą, odważną mam znajomą zza płota, bo i
muchomory czerwieniejące ode mnie brała i
żółciaka siarkowego w którym się rozsmakowała i
lakówkę ametystową, no cały czas coś jej podrzucam innego niż "normalne" grzyby...
Wodnicha rośnie, nie do wyzbierania. I to nie jakieś"rozmrożonki", a młodziutkie rosną. Wszystkie na obrzeżach wysokiego boru sosnowego. Prawie pół kg uzbierałam, a reszta dla zwierzątek została, bo po pozostawionych trzonkach sądzę, że bardzo im smakuje.
Cudaczki też były, a jakże, te w dopiskach dodam. A najważniejsze, że pieseł wybiegany, a ja wylatana😄.