Przez ostatnie dni tropiłam
podgrzybki i chyba wyczerpałam limit, dlatego dzisiaj w akcie desperacji poszłam na odkryte w tym roku miejsce kurkowe. Druga połowa października, a one wciąż są i rosną. Oczywiście to nie wysyp, tylko pojedyncze sztuki ukryte w pokrzywach, ale jednak. Po godzinie sesji "antyreumatycznej" przeniosłam swój poparzony tyłek i resztę ciała w opieńkowy kwartał lasu. No i ogłaszam sezon na
opieńki za otwarty! Przywitał mnie pierdyliard młodych osobników na leśnej porębie, głównie na pniakach i w pobliżu. Zebrałam tylko trochę, bo czas poganiał, a kręgosłup już skrzypiał.