Szósty wypad w Swietokrzyskie w tym roku. Wyjazd po 4, po drodze jeden postój, tuż po 7 już w lesie. Efekty - nienajgorsze jak na wyprawę tuż po weekendzie (za to kawa w lesie zamiast przeglądania porannych mailiwszystko wynagradza!).
Grzyby dalej rosną, nawet z przewagą tych mniejszych i średnich, jędrnych od wilgoci. Niestety, zdrowotność jest praktycznie tak marna jak w lato, w większości przypadków odpada ogon lub cały grzyb. Mało dużych skupisk, wystepowanie punktowe - choć zdarza się kilka sztuk na małej przestrzeni.
Finalnie przez 4 godziny w lesie udało się zebrać ok. 60
prawdziwków - licząc tylko te, z których finalnie udało się cokolwiek wykroić w domu.
Pod koniec tygodnia szykuje się trochę ocieplenia i deszczu - ciekawe czy utrzyma to trochę ten wysyp.