Poleciałam do lasu na rekonesans, sprawdzić jak się mają
opieńki. Nijak się mają, bo ich nie ma. Znalazłam jedną miejscówkę, z której wycięłam najmniejsze kapelusze, a resztę zostawiłam miłośnikom większych rozmiarów. Jest duże opóźnienie w grzybach. W ubiegłym roku w tych samych miejscach JUŻ
opieniek nie było, a tym roku JESZCZE nie ma. Wracając zajrzałam w kwartały lasu o ściółce bardziej podgrzybkowej i z zaskoczeniem znajdowałam malusie brunatne łebki, których w niedzielę na 1000% procent nie było. Mimo niskich temperatur małe pchają się na świat. Jest szansa na udany weekend.