Wszyscy noszą pełne kosze... podobno 🤔 musiałam sprawdzić 🙂 Po mini szaleństwie w pow. tyskim 😘, maxi w pow. częstochowskim 🥰 i całkowitym bezgrzybiu u mnie spodziewałam się że w końcu coś ruszy.
I niestety zgadzam się z mianko, grzybów bardzo bardzo mało 😕 usiatki przeplatają się z prawymi, brak ceglaków.
Grzyby tylko miejscowo po kilka, zdecydowana większość lasów puściutka 😞
Dzięki sile trzech kobiet 🥰 udało się wyskrobać koszyczek, byłby cały gdybyśmy nie sprawdzały zdrowotności, a ta dramatyczna, 95% nóg robaczywych, kilka odpadło w całości i to bez różnicy duży czy mały.
Efekt: 13 prawych, 11 usiatków, 2 czerwońce, 2 masłoborowiki... chyba 🧐, 2 żeberkowane, po jednym:
zajączek,
kurka 😅, babka i
szmaciak, niemiłosiernie brudny 😱... musiał podróżować osobno w siateczce. Poza tym kilka
kań i jeden
maślak - zostały w lesie.
Na sosik jest na dwa razy, jedna siatka się suszy... powinnam być zadowolona, ale nie jestem 😕 w tym roku to pierwsze
grzyby znalezione na nizinach w takiej ilości a przecież już koniec sierpnia. Miejscówki ołówkowe puste, laski szmaciakowe puste, igły wysuszone i całkowicie bezgrzybne, nawet niejadalnych brak, liście w 90% puściutkie.
Ten rok jest najgorszy od 2015... wtedy nie było kompletnie nic poza opieńkami późną jesienią.
Co z tego, że w lesie mokro, skoro temperatura zabija, rano o piątej koło 20, po dziesiątej już 30, w południe jak na pustyni 🥴
Jak nie będzie chłodniej to
grzyby pojawią się dopiero jesienią, jak w ubiegłym roku u Yagi 😞
Ale w tym wszystkim jest plus... we wrześniu mam urlop i zmierzam w inne, kilkadziesiąt lat nieodwiedzane tereny leśne, w najlepszym z możliwych towarzystwie 😍😅