Hejka 😊. Ile może trwać buszowanie po lasku miejskim? Otóż, prawie 4 godziny chodzenia po chaszczach, liściach i błocku, którego by się bagna nie powstydziły... 😂. Pełne nadziei z Iwonką na bogate zbiory, wlazłyśmy w urocze krzaczory... Drzewostan owego lasku mieszany, dęby, buki, nieliczne topole na skraju, jawory i wiele krzaków, z których jedynie na bank bez dziki rozpoznałam... Resztę będę poznawać jak liście urosną... Na początku przebogate stanowisko kisielnicy trzoneczkowatej, oszusta pierwszej klasy, która za
ucho bzowe mogła uchodzić ( i za takie, w pierwszej wersji
została wzięta - za przemrożone i sczerniałe 😁😂.. Potem
trzęsak pomarańczowożółty zabłysnął w liściach, radość sprawiając mi wielką ( wszakże w zamrażarce jego pobratymcy czekają by w nalewce powinność swą czynić 😆). W poufnej miejscówce tajnego podsłuchu 😉, ucha się nie popisały. Nie to, że ich nie było... Były... Ale widać zbyt wiele wilgoci nie jest dla nich dobre... Formę glutów przybrały, nie zachęcając wcale do zbiorów 😝. Ale i tak znalazłyśmy sporo miejsc, gdzie piękne i jędrne ucha wprost się prosiły o zabranie 😁. A takim prośbom odmawiać nie można. Kępki
płomiennic a także maciupcie
boczniaki ( zostały na miejscu) pozwoliły nam zaliczyć trójcę zimową za jednym podejściem 🥰. Szwendanie się po krzakach, w tak miłym towarzystwie 😘, wypicie kawki na zimnej ławce ( Iwonka różne cuda w plecaku nosi 😁- pozwalają ogrzać nawet zimną ławkę 🙂), to czysta przyjemność 😊. Pomimo, że słońce nie dopisało ( a miało 🙁), buszing uważam za bardzo udany 😊. A ilość spotkanych grzybów ( teraz w końcu jest czas na podziwianie, ochy i achy, fotki na lajcie 😄) jest niesamowita. Kisielnice, galaretnice, żagwie, chrząstkoskórniki, wrośniaki, rozszczepki, maluśkie włośniczki, grzybówki łyczniki, próchnilce, czyrenie, hubiaki, i wiele innych, których nazw nie znam, w końcu doczekały się na swoje pięć minut 🙂. Do tego dwie reklamówki zebranych butelek ( Iwonka wie, co bym z tymi butelkami zrobiła, gdybym spotkała tych gamoni, którzy zamiast wrzucić do kosza, rzucają w lasku )... A przecież lasek poprzecinany alejkami, gdzie koszy pod dostatkiem 🤬. I myślicie, że tylko my wpadłyśmy na pomysł grzybobrania? Nie, są jeszcze inni zakręceni 😁. Jeśli buszują po portalu, to pozdrawiamy 😊. Jeśli czegoś nie napisałam - Iwonka dawaj 😉. Część zdjęć użytych do kolaży jest autorstwa Iwonki, ale skoro przesłała, to niech se dochodzi, które są które 😉😘. I mimo tego, że wyszłyśmy ubłocone jak nieboskie stworzenia, czas super spędzony 😘. Takich włóczęg życzę wszystkim. Miłego weekendu 😊