Duży las sosnowy. Mokro, czy też wilgotne. Liczba grzybów na godzinę nie powala;) ale jako że 90% z nich to większe okazy, to po 5-godzinnym spacerze uzbierał się czubaty koszyk. Same
podgrzybki, w większości starsze, aczkolwiek światełko w tunelu jest, bo kilka młodych sztuk też się trafiło i te cieszyły niesamowicie. Wisienka na torcie -
borowik sosnowy, drugi w tym sezonie i w życiu:D Grzyby raczej starsze niż robaczywe, jedynie nóżki częściowo zaczerwione. Grzybiarzy też trafiłyśmy w lesie zaledwie kilku. Nie ma ani tłoku, ani szalonych zbiorów, ale do suszenia i na obiad w sam raz :)
Trzeba się nachodzić, ponad 20 tysięcy kroków zrobiłyśmy, bo do koszyka trafiły głównie grzyby przeoczone przez innych grzybiarzy, które teraz podrosły w pustym lesie. Do tego przepięknie błyszczące po deszczu;) oby te kilka młodych okazów to była dobra wróżba.