Miałam ograniczony czas, a tego nie lubię... ok. 1,5 godzinki, tyle ile trwało "pranie i suszenie" mojego bulldoga:-)
100 spaw na głowie, których i tak nie zdążę załatwić... coś trzeba było z sobą począć...
Las mnie uspokaja więc nawet jak na krótko, nawet jak zimno jak pieron i nadal kuleję - podjechałam do lasu i poszłam na spacer.
Odwiedziłam 2 miejsca wypatrując raczej sporych
ceglastoporych, ale las zrobił niespodziankę.
Podarował mi ku mojej radości: 10 małych
ceglasi, 8 prawdziweczków różnej wielkości, 6
podgrzybków, 1
kozaka. kilka
maślaków i małego
siedzunia.
99 spraw zostało "na zaś". A co. Za to pies jak nowy:-), a w domu pachnie miło grzybkami.
Na poniedziałek zostawiłam pod liśćmi maleńkie ceglasiątka... jeszcze będzie ciepło w przyszłym tygodniu...
Hmmmm... ile takich się tam jeszcze kryje pod złotą kołderką...