Dzisiaj dwugodzinny spacer po lesie. W sosnach, w mchu, grzybów niewiele. Kilka dosłownie. W drugiej części lasu część drzew to sosny, ale zdarzają się i brzozy, buki i inne liściaste drzewa. Znalezione grzyby, to
podgrzybki, kilka
kozaków burych i 5
prawdziwków.
Większość
podgrzybków rosło sobie spokojnie w jagodzinach, chroniąc swe łebki przed grzybiarzami. Jako, że byliśmy wcześnie rano, w lesie było tak, jak lubię najbardziej. Cicho, słychać tylko skrzypiące sosny, wrzask jakiegoś ptasiora, który zauważył intruzów, co śmią mu resztki snu zakłócać. Słońce chowające się między drzewami.... To słońce ogrzewające świat i ciepłe noce zbudziły z hibernacji komary, które dały znać o sobie najpierw koszmarnym bzyczeniem, a potem wzięły się do tego, co lubią najbardziej, do gryzienia. Las zaczyna przybierać jesienne kolory. Limit kroków zrobiony. W koszykach też pusto nie było. Wycieczka udana. Pozdrawiam wszystkich zagrzybionych i zalesionych 😀