Poniedziałek jest dobrym dniem na poszukiwanie zaginionych w akcji "wysyp wrzesień 2017".... grzybów ma się rozumieć, nie grzybiarzy. Celem było odnalezienie
prawdziwków uwięzionych gdzieś w leśnej gęstwinie, w krzaczkach jeżyn, zakamuflowanych w jagodzinach czy w opadłych, kolorowych lisciach. I jak to często bywa z zagionionymi, trzeba było sporo czasu, maksymalnie skupionej uwagi i wytężonego wzroku, aby je odnaleźć. Do tego doszły utrudnienia w postaci chociażby mocno świecącego, momentami wręcz oślepiającego słońca, czy innych, wprawdzie nielicznych, ale jednak, oddziałów poszukiwawczych. Wystarczyło pójść o jedno drzewo za daleko, a zaginiony
borowik byłby w dalszym ciągu poszukiwanym. Odnajdywane, zabłąkane w jagodzinach osobniki były niczym King Kong, potężne i masywne. W samo południe, w sosnowym młodniku natrafiłam na kilka średniaków. Jeden z nich stał na widoku, wyglądał dumnie, ale z jakiegoś powodu uprzedzony do mnie.... Nie dał się wyciągnąć ( to ten na zdjęciu). Drugi skrył się we mchu, tylko czubek głowy było mu widać. Był zatem bardziej rozważny, a przy tym romantyczny jakiś,... Miałam wrażenie, że jakoś tak "kleił się" do mojej ręki gdy go wykręcałam. Przy leśnej ścieżce ubawił mnie widok
prawdziwka tańczącego z czerwonymi muchomorami. Inny zaś, schowany w suchych gałęziach, jakoby ojciec chrzestny, dojrzały, z grubym brzuchem, w prawie czarnym kapeluszu, a przy nim dwaj nieco młodsi bratankowie. Niczym skarb narodów został odnaleziony, jak przystało na niego w piaszczystej skarpie,
piaskowiec modrzak w ilości 3 sztuk. Na trawiastej, leśnej, dróżce, na jednej nóżce stał sobie rudy
rydz i to nie jeden a 14. W międzyczasie moje oczy wypatrzyły 57 chłopców z ferajny podgrzybkowej, grube i chudsze, małe i duże. Sześciogodzinne poszukiwanie zakończyło się odnalezieniem 92 zagionionych w akcji grzybów. Przeminęło niczym z wiatrem, który od czasu do czasu lekko i przyjemnie dawał znać o sobie. Pół żartem pół serio, raport z przeprowadzonej "akcji poszukiwawczej" sporządziła grazka;-)