Witam wszystkich. W czwartek miałem dać czadu, jednak obfitość zbiorów rozłożyła mnie na łopatki - być może trafiłem na "ten pechowy dzień"...
Na ten rok odpuszczam sobie górskie rejony i zaczynam buszować po nizinach.
Mój wpis nie będzie oszołamiający, patrząc się na wszystkie doniesienia z tego i innych regionów to wszyscy dajecie czadu.
W lesie byłem skoro świt, delikatnie mżyło, jednak z każdą minutą opady nasilały się, co jednak mnie nie zniechęciło do buszowania po lesie...
podgrzybków, kto chce, ile chce i jakie chce... Przeogromny wysyp, z kosą można chodzić.
Z każdą minutą masa grzybowa dawała się coraz bardziej odczuć, tym bardziej że opady przykładały się do wzrostu tej masy...
ogólnie wygląda to tak: (sztuk nie liczyłem) całkowita masa: 25,5 kg, po przebraniu i przerobieniu: 15 słoiczków (0,5 L) marynowanych i około (jeszcze się suszą) 8 L suszu, odpad: 2 sztuki.
Były to same
podgrzybki, jednak deszcz wygrał ten turniej i skutecznie wygonił mnie z lasu. Przy samochodzie znalazłem 3 sztuki dorodnych
prawdziwków w 100% zdrowe.
Oby jak najdłużej lasy Wam tak obficie sypały.
Darz Grzyb!!!