Jako, że "moje" lasy nieco mnie rozczarowują postanowiłem jechać w nieznane. Aby się nie zgubić i nie błądzić do przyszłego czwartku rozpaliłem ogień na szczycie góry (fot.). Mając go za azymut i nie spuszczając zeń wzroku rozpocząłem poszukiwania po lasach iglastych i brzozowych. Pierwsze w tym roku
zielonki w naprawdę słusznej ilości. Kilkanaście
rydzy, młode i zdrowe prawdziweczki (8), tak samo
koźlarze. Kosz zapełniony w 3 godz. Cieszy rozmaitość:-)