Dzień zapowiadał się przepięknie, na termometrze całe +5 stopni, niebo bez chmur- choć w nocy popadało- to razem ze słoneczkiem wybrałam się do lasu. Nie na grzyby, tylko tak dla zupełnego relaksu i poszwendania się po ulubionych miejscach. Założyłam, że w lesie z grzybowatych do koszyka nic nie spotkam, więc oddałam się całkowicie podziwianiu lasów. Przepięknie z żółtymi już listkami przywitały mnie brzózki. Na tle nisko wyglądającego słońca mieniły się cudnie żółtą okrywą liści. Dalej wysoki las i zielone sosny. Tam gdzie mech nie zajął swoją obecnością ściółki, - świeżo wyrastające zielone poszycie z chwastów. Między tym wszystkim wszędobylskie grzybki blaszkowe-
gąski, gąsówki, maślanki i inne. Kolory od bieli przez szarości, pomarańcz po brąz. Pod sosnami muchomory. Młodziutkie, dalej rosną całymi rodzinami- widoczne z daleka, lub pochowane w opadłym igliwiu sosen. Jak zwykle niezmiernie uraczyły mnie swoim pięknem. Pod kołderką z igliwia i igłowymi czapeczkami wyglądały niesamowicie. Mogę stwierdzić, że las mnie zadziwił. Listopad, wydaje się, że szykuje się do zimowego snu, a dzisiaj zobaczyłam go ożywionego, jakby z tego snu właśnie się budził. Słońce jeszcze bardziej dodało wszystkiemu piękna. Powinno być szaro, a ja zobaczyłam jego kolorową odsłonę. I tak bym chodziła i podziwiała, gdybym i igliwiu nie wypatrzyła pierwszej
kani. Następne znajdowałam poprzykrywane kołderką igliwia. Uzbierałam 7 szt. Również w igliwiu dopatrzyłam się
zielonek- pierwsze tego sezonu- całe 7 szt. Przy okazji zaczęłam dostrzegać maślaczki. W słońcu pod igliwiem migotały części ich kapeluszy. Uzbierałam tego bractwa całe 0,9 kg. Pierwszy sort to nie był, ale do suszenia jak znalazł- tym bardziej, że z braku innych na wigilię będą robiły za
borowiki. Że wszystko ożyło może świadczyć fakt pojawienia się całych stad muszek, może komarów? Nie dociekałam. Ponieważ wczoraj popadało całe igliwie sosen i krzewów pokryte mieniącymi się w porannym słońcu kropelkami wody. Las dał to co miał najcenniejsze- niesamowite piękno, kolory, spokój, cudne widoki, grzyby w trzech gatunkach, świeże pachnące leśne powietrze, relaks..... i można wymieniać bez końca.
Kanie dodam tylko już spałaszowane w pysznym sosiku. Pozdrawiam wszystkich, którzy mogli dzisiejszy dzień spędzić w lasach oraz tych którym to się niestety nie udało. Życzę wszystkim podobnie cudownych doznań. Z moich obserwacji, to muchomory uraczą mnie swoją obecnością może do grudnia........ Pozdrawiam i darz grzyb :)