Uszczęśliwiony premierem pozaparlamentarnego rządu oraz świetlaną przyszłością jaką premier przedstawił, obudziłem się i poczułem się lekko na duszy oraz z obiecaną pełną kieszenią ruszyłem z nową nadzieją do lasu na grzybki. Pokłosiem tej 4-ro godzinnej wyprawy w nowe miejsca w okolicach Ościsłowa były oczywiście grzybki polskie - bo tu jest Polska. W lesie sosnowym zaliczyłem 257
podgrzybków raczej nie wyrośniętych jeszcze. W lasach mieszanych i różnych krzaczorach spotkałem 41
kozaków różnej maści - od czarnego do czerwonego, 18
prawdziwków zdrowiutkich a także sporo
maślaków z czego tylko 35 bez mięsnego nadzienia. Zdjęcie zdobyczy obok. Najgorsze w tych grzybkach jest to, że licznik prądu z powodu suszarek wpada w panikę. Mam jednak nadzieję, że nowy premier obniży cenę prądu i dlatego też dalej będę chodził na grzybki.