... szerzej o tym grzybobraniu ...
Darz Grzyb! Sobota, 9. lipca 2022 roku. Następny wyczekiwany przeze mnie wyjazd do lasu na zbiory jagód i spontaniczne poszwendanie się tu i tam, a nawet jeszcze dalej i bliżej. Ponownie, dzięki innemu znajomemu przyjeżdżam na tereny Wzgórz Twardogórskich wczesnym świtem i maszeruję do jagodowej krainy. Pogoda jest bardzo podobna do tej, która panowała podczas wyprawy 2. lipca. Do godzin przedpołudniowych na niebie przeważają chmury, które mniej więcej po godzinie 10 zaczynają się systematycznie rozrywać. Wieje umiarkowany wiatr, jest rześko, bardzo przyjemnie, zapowiada się świetny dzień. Postanawiam odwiedzić miejscówki borówkowe, w których nie byłem od co najmniej 3. lat. Miałem obawy, czy jeszcze istnieją, ponieważ w tamtym czasie rozpoczęły się wycinki drzewostanów w wydzieleniach położonych blisko tych jagodowych. Na szczęście trzebieże i zręby jeszcze tu nie wkroczyły. Prowadzi do nich bardzo urokliwa ścieżka, taka lekko “zakurzona” i mniej uczęszczana. Po przejściu alejką dębów czerwonych rozpościera się klasyka sosnowych borów z domieszką wszystkiego, co w nim doskonałe. Wrzosy, brzozy, krzewinki jagodowe, trochę paproci i delikatnej trawy. Trzon tych miejsc budują sosny, które z troską przyjęły pod swoje igły wiele innych gatunków roślin. Pomimo, że opadów mamy wciąż bardzo mało, las otworzył fiolkę z aromatami, które unoszą się w powietrzu jak zaczarowane magiczne kadzidło, wprowadzające duszę w stan błogości i letargu. Zaczynam balansować między twardym realizmem a duchowością, która w takich miejscach uzewnętrznia się ze zdwojoną siłą. Początek sosnowego boru jest dość rzadki, ale gdy tylko przejdę kilkanaście metrów, las gęstnieje, zaczyna obejmować mnie tryskającą wszędzie zielenią. Podświadomość podpowiada mi, że tu spędzę większość czasu zaplanowanego na wyprawę. Zdejmuję plecak, przebieram się i wsłuchując uważnie w liczne melodie wszelkiego leśnego ptactwa, zaczynam zbierać jagody. Ten lekko zarośnięty las działa hipnotyzująco. Kompletnie hipnotyzująco. Jagód rośnie w nim dużo, ale tu nie tylko o jagody chodzi. Odnajduję w nim trudny do zdefiniowania pierwiastek dzikości, który mnie fascynuje i przyciąga. Z jednej strony to przecież las ukształtowany przez leśników, pod ich dyktando i gospodarczo-ekonomiczne potrzeby. Z drugiej strony natura wyrzeźbiła w nim to coś. No właśnie. Co? Nagrałem to coś na filmie, które określiłem “pierwiastkiem dzikości na jagodowej włości”. Mijają godziny, a ja wciąż fascynuję się tym miejscem. Nawet nie czuję zmęczenia wieloma godzinami skubania jagód. Atmosfera “pierwiastka dzikości” przenosi mnie gdzieś ponad bolączki ciała, na wyższy poziom natchnienia. Chyba dobrze to określiłem. Las ofiaruje i oferuje nieskończone pokłady życia, nie tylko tego widocznego, naukowo nazwanego i opisanego. Jest jeszcze to drugie życie, wewnętrzne, indywidualne dla każdego człowieka, którego ważną składową jest wrażliwość i poczucie niezwykłości z oglądania piękna świata. To piękno każdy postrzega inaczej. Jedni są zupełnie niewrażliwi i obojętni, inni bujają w obłokach i ja się do nich zaliczam.;)) Do leśnych aromatów wylewających się z sosen i leśnej ziemi dołączyły zapachy zebranych jagód, doskonale mi znane. Wspaniałe i cenione przez ludzi. Dzięki chłodniejszej pogodzie, owoce nadal znajdują się w dobrym stanie, są dość duże, jędrne i soczyste. Wciąż mamy najlepszy czas na zbiory leśnych granatowych kulek. Dopóki nie przyjdą ponowne upały połączone z brakiem opadów, istnieje szansa, że przynajmniej przez cały lipiec, sezon będzie się kształtował na przyzwoitym poziomie. Należy też pamiętać, że w poszczególnych miejscówkach zastaniemy dość duże zróżnicowanie w ilości i wielkości owoców. W lesie z “pierwiastkiem dzikości”, czyli bogatym runem i podszytem, które trzymają więcej wilgoci, jagód jest dużo i mają większe rozmiary. W lesie ze skąpym runem, gdzie dodatkowo drzewa rosną w większym przerzedzeniu jest zdecydowanie bardziej sucho i ubogo z leśnymi skarbami. Tak więc nie mamy sytuacji, w której wszędzie, gdzie rosną krzewinki borówki, obfitość owoców jest zadowalająca. Trzeba trochę “poszperać” po lesie i wyszukać najbardziej optymalne stanowiska. Dalszą część wyprawy jagodowej opisałem tradycyjnie na www. lenartpawel. pl. Pozdrawiam grzybiarzy i naszego Admina!;-)
(2/h) Szybki rekonesans po obfitym obiedzie 😁 gdzieś trzeba nabrać formy 🙂 Bez nastawiania na grzyby, raczej wycieczka turystyczno-krajoznawcza. Oczywiście nogi poniosły, tam gdzie zostawione dwa dni temu małe usiatki. Kilka ktoś wyrwał 😡 po co komu takie maluszki ☹️ i to co wczoraj... zero wzrostu. Po drodze dwa podgrzybki złotawe, kapeć i maluszek. I piękny ogromny prawy, tak mnie zatkało że nadepnęłam tego obok mniejszego 😅 jak już przestałam się wiercić to jeszcze dwa białe maluszki zobaczyłam 😍 ukryłam pod liśćmi, może uda się w następny weekend sprawdzić 🙂 poza tym jeden usiatek
... szerzej o tym grzybobraniu ...
i jeden koźlarz bruzdkowany oraz inne znane i nieznane. Las w końcu nie jest taki suchy ale zgadzam się z Kazanskym - rurkowce robią nas w balona 🙂 człowiek napalony a tu z dnia na dzień coraz mniej. Narzekać jednak nie zamierzam bo wspaniały weekend 😁 w@v
(5/h) Dementując wszem i wobec wszelkie spekulacje, grzyby w dolnośląskim znowu rosną ale nie wszędzie 🙂 Kilka godzin w górach, 10 km w nogach i kilka ceglasi w opłakanym stanie plus dwa młode, z czego jeden osesek 🙂 zmiana miejsca i sprawdzenie wczorajszych usiatkowych niemowlaków... nic nie urosły ☹️ coś chyba jest w tym powiedzeniu, że jak zobaczysz grzyba to marnieje albo nie rośnie. Znalezione za to inne, przegapione wczoraj 😁 starszy Pan 😘 wyostrzył wzrok i rozbił bank znajdując cuuuuuudowne prawe 😍 plus kozaka bruzdkowanego i dwa podgrzybki złotawe jeden z grubą, drugi chudą nogą 😁
... szerzej o tym grzybobraniu ...
Usiatki pół na pół ze zdrowotnością, prawe, kozak i podgrzybki zdrowe 🙂 kurek nie braliśmy... za mało na jajecznicę a nie ma co się rozdrażniać 😅 pogoda sprzyja, nie jest za gorąco, w lesie jeszcze całkiem mokro, będzie się działo 😁 w górach trzeba poczekać, na nizinach coś ruszyło... tam teraz trzeba szukać 🙂🌳 plan dnia wykonany z nawiązką... łącznie 16 km to czas na relaks 🙂 grille, pifka, leżing i inne przyjemności 🙂🤩 w@v
(8/h) Ponownie w moich miejscówkach. Jak na razie grzybów dalej nie ma. trzy malutkie prawdziwki (każdy w innym miejscu) - być może świadczą o tym, że się coś zaczyna, ale nie wiem czy to przypadek czy faktycznie pojawią się grzyby. Oprócz tego ok. 20 kurek, ale też uzbieranych z problemami, w jednym miejscu rosły 1-2 kurki. Jagody się kończą, czekam z niecierpliwością żeby zaczęły się grzyby, ale tak na poważnie. W lesie mokro, warunki są dobre, a grzyby nie chcą wychodzić.
(5/h) Dementując wszem i wobec wszelkie spekulacje, grzyby w dolnośląskim znowu rosną i mają się całkiem dobrze. Niższe temperatury oraz opady tchnęły nowe życie w lasy bukowe, dębowe i jodłowe. W tandemie w ciągu 2 godzin udało się uzbierać 14 usiatków, 1 prawdziwka, 1 koźlarza bruzdkowanego i 2 podgrzybki złotawe na grubej nodze. Ostatnie dwa widziane na żywo po raz pierwszy, podobnie jak okratek australijski. Kilka maleństw pozostawionych dla podrośnięcia na następne dni. Do tego blaszkowe muchomorki, gołąbki i nadrewnowe. Fotka na głównym znakomicie oddaje aktualną sytuację 😀. Pisaliśmy v&w.
(0/h) ogólnie pogoda sprzyjająca grzybom, tylko kilkanaście kurek w jednym miejscu dziwne ale innych grzybów brak za kilka dni powinien być niezły wysyp