(10/h) Poszukiwanych boczniaków zero, ale ok 15 dkg innych jadalnych usatysfakcjonowało rekonesans. Znalazłem kilkanaście kurek, 1 kępkę maślanki łagodnej, 3 mleczaje siarkowe i garść zimówek. Z Nowym Rokiem życzę grzybiarzom dobrego zdrowia, satysfakcjonujących grzybobrań i wiele przyjemności.
(15/h) W lesie miejskim w znanych miejscach kilkanaście kępek zimówek/nie liczyłem, ale szacunkowo 200-300 owocników/i żadnych innych grzybów. Wydaje się, że na boczniaki u nas za ciepło, ale, jak dożyję, sprawdzę to przypuszczenie jutro kilkanaście km dalej.
(15/h) Grzybiarzy w lesie nie ma od wielu tygodni, gdyż grzybów rurkowych nie spotyka się tu od połowy października/za wyjątkiem pojedyńczych ceglaków, zwanych tu "szatanami" i rzadko traktowanymi jako jadalne/, a większość jeszcze dostępnych blaszkowców nie jest powszechnie znana. Za to dzielnych drwali w dni powszednie więcej niż grzybów, przez co drzew już mniej niż grzybów. Zwierzyna łowna też już nie ma większych szans na ukrycie się w takich lasach, tak więc kompania ubranych w moro obrońców i kreatorów przyrody wali jak z armat do ogłupiałych z przerażenia uciekinierów/ciekawe, czy starczyło wódki, by zarejestrować niewątpliwe sukcesy łowieckie?/. 6-litrowe wiaderko przez 2,5 godziny napełniłem około 30 kurkami, kilkoma kępkami zimówek, maślanek łagodnych i łuszczaków. Znalazłem też kilka gołąbków brudnożółtych. Zero gąsek i boczniaków, ale po spodziewanych przymrozkach jeszcze wrócą. Pozdrawiam grzybiarzy, zwłaszcza zimowych/stęskniłem się za lakonicznymi ale konkretnymi zimowymi wpisami "Wojcieszka"/.