Udany wypad z Warszawy na pozycje swietokrzyskie - sam początek wysypu. Kilkaset
prawdziwków znalezionych, po zawężeniu do zdrowych grzybow wyszło rzecz jasna znacznie mniej.
Pobudka 4:30, wyjazd 05:00, w lesie trochę przed 08:00.
Początek nie napawał optymizmem, strugi deszczu, burza nad głową, do kosza wpadały pojedyncze sztuki raptem co kilkadziesiąt minut. Wyglądało nędznie.
Los się odmienił po dotarciu na upatrzoną wczesniej miejscówkę - bardzo wdzięczna, bo trasę wytyczoną szlakiem. Co chwila gniazda po kilka lub kilkanaście sztuk, w większości bardzo młodych.
Byłoby Eldorado - gdyby nie zaczerwienie. W pełni zdrowych grzybów bardzo mało. Z reszty udało się na szczęście wykroić sporo dobrych kawałów kapelusza.
W lesie praktycznie brak ludzi - co ciekawe jedyni dwaj spotkani grzybiarzy bardziej pytali o drogę niż zbiory:D