A dokładniej las koło Pisarzowic. Słabiutko. Aby uzbierać 176
podgrzybków musiałem poświęcić 4,5 godziny. Rzadko zdarzała się grupka, z reguły pojedyncze sztuki. Zdecydowana większość małych (ok. 90%) i takie miały być, bo wyprawa miała zapełnić spiżarnię marynowanymi
podgrzybkami. Mało robaczywych, za to dużo nadjedzonych przez ślimaki. Las pusty. Spotkałem jednego grzybiarza - starszy pan, miejscowy, też narzekał że nie ma co zbierać. Według niego powodem tego, że grzyby nie rosną była pełnia księżyca (panie, wtedy grzyby nie rosną, ryby nie biorą). Moim zdaniem to niska temperatura nocą.