W tym roku pierwszy i ostatni raz w tym miejscu, praktycznie brak grzybów. Za to spotkany facet strasznie narzekał, że grzybów nie ma, że wyzbierali w sobotę i niedzielę. Przez chwilę pomyślałem, że dziś poniedziałek, ależ skąd przecież piątek. Gadał coś do siebie, że ma dwa grzyby a ich w domu sześciu jest. Gadał i gadał, ale nie do mnie, bo ja już daleko. Ja z lasu wyszedłem na jakieś pole i tym polem do drogi.