Witam :). Miał być wypad po ucha i
płomiennice rosnące nad Odrą. Niestety wszędobylskie błotko nie dało szans dojazdu. Ugrzęźliśmy. No to rach ciach patyki, gałęzie, kora pod koło i jazda na pobliskie rozlewiska rzeki. A tam monotonia trzęsakowo-kisielnicowa. Przynajmniej odwiedziłam stanowisko
uszaka skórnikowatego. Nadal ładny jest, ale już nie taki piękny jak go zobaczyłam pierwszy raz. I taka sytuacja... Małż po pierwszych krokach stwierdził, że coś mu zimno po nogach ciągnie. Okazało się, że był w spodniach od piżamy🤣. No cóż nowa moda buszingowa😅.
Pozdrawiam Was ciepło, dużo czerwonego koloru życzę na jutrzejszy dzień i zielonego jak najszybciej :).