Ten sam las jak ostatnio. Bardzo krótki (bardzo, bardzo za krótki), poobiedni, wypad do lasu w ten ostatni przed śniegiem, przepiękny 😍 jesienny dzień, z niebem w kolorze turkusu i oślepiającym oczy słońcem 😎
Gdyby nie robale to byłoby dobre pół kosza podgrzybka brunatnego 😐 a tak zaledwie kilka sztuk (z poskładanych zdrowych okrawków kapeluszy, nogi i ich okolice wycięte całkiem, odpełzły w siną dal). Jedna bardzo niewielka kępka boczniaka + kilka małych stad które zostały na drzewach do podrośnięcia i mam nadzieję że za kilka dni uda mi się ponownie na nie trafić 🤓 🤓 a dzisiejszym deszczem opiją się i napęcznieją, i będą z nich dorodnie wypasione boczniaczyska a nie tylko podsuszone maleństwa. Próbowałam zaklinać słońce żeby zostało dłużej ale ono zdyscyplinowane, niczym nie wzruszone, trzymało się ściśle harmonogramu i innych niebiańskich wytycznych hoby dyżurna pielęgniarka w sanatorium 😉 I tak niechętnie, podziwiając przepiękny zachód słońca, zakończyłam jesienny leśny spacer ... auuuuuu 🐺