Nareszcie, po ponad miesiącu, udał się krótki wypad do lasu. Niestety tylko na 1,5 h, ale stety - bo w tym krótkim czasie udało się znaleźć 34
podgrzybki. Las sosnowy, w lesie mżyło - a miało nie padać 😁, innych grzybiarzy zero, co nie dziwne przy tej pogodzie. I w środku tygodnia. Zaroić się mogłoby od braci grzybiarzy w weekend, ale chyba mało kto się skusi na to, gdy w programie śnieg z deszczem. Ale ad rem. Szału w lesie nie było, trzeba było się nachodzić, ale jak się już trafiło na miejsce, gdzie rósł
czarny łebek, rzadko kiedy był samotny. Sporo młodych, zdrowych i bez robali!
Na wejściu do lasu stał duży
podgrzybek, podejrzanie duży i zapewne nadziewany, rozkroiłam i niespodzianka - zdrowizna. Prawie wszystkie zabrane potem - tak samo, odpadły może 3-4 sztuki. Miesiąc temu proporcje były prawie odwrotne. Innym plusikiem jest całkowity brak latających stworzeń, zwłaszcza strzyżaków sarnich. Atakowały od lat, ale nazwę podał ktoś na tym forum i teraz przynajmniej wiadomo, co po nas łaziło;)
Wracając do tematu, wypad do lasu był „celowy i udany”, grzybków tzn.
podgrzybków na pewno trochę pozostało w lesie... Rosło niewiele innych grzybów, ale nieznane - więc niezbierane. Podziwiam wiedzę piszących na tym forum i zdjęcia pięknych rozmaitości w koszykach, serdecznie pozdrawiam!