Na południe od lotniska coraz więcej grzybów. Głównie
podgrzybki brunatne (180 sztuk w młodej monukulturze sosnowej z kilkoma brzozami), trochę
koźlarzy wielobarwnych (10 zztuk zebranych z młodych zagajników brzozowych), 4
czubajki w starych sosnach i kilka
rycerzyków czerwonozłotych w tym samym typie.
Dużo osób spotkanych przed wejściem i po wyjściu z lasu mówi że grzybów nie ma. Są i to w sporej ilości, tylko trzeba znaleźć miejsce ze sprzyjającymi warunkami. Gdy już znalazłem praktycznie chodziłem na kolanach i zmuszony byłem zostawić sporo nieściętych, gdyż z 30 l i tak ciężko się wracało do domu. Przez to też miejsce z koźlarzami przeszedłem bokiem, chciałem do domu dojść bez wzywania kogoś z samochodem do lasu.
Wniosek? Do lasu jak na spacer - zrobić kilkanaście km na nogach - i znajdzie się miejsca grzybowe.
Drugi wniosek? Nie ma co ingerować w komentarze "grzybów nie ma". Niech inni tak myślą, a będzie więcej dla mnie! xd Szczególnie że sporo grzybów zostało w lesie z powodu pleśni lub bycia stołówką dla innych stworzonek.