Znów zabrałem rodzinę do lasu. Tym razem bardziej turystyczne. Doszliśmy do słynnego wiaduktu i z powrotem. Oprócz nas tylko jedna rodzina miała koszyk na grzyby. O dziwo w całkiem obcym terenie znaleźliśmy kilka
prawdziwków, reszta grzybów była spleśniała lub robaczywa. Jar Raduni to jednak teren dla zaawansowanych, my daliśmy radę, ale kilka rodzin zaskoczych zmierzchem wymagało ewakuacji. Grunt, że wszystko dobrze się skończyło. NIE MOŻNA LEKCEWAŻYĆ LASU.