Codziennie zbieram w ogródku prawie po dwa koszyki orzechów włoskich i nie widać końca. Bo co chwilę słychać jak spada kolejny. Zbierając orzechy wyobrażam sobie, że to grzyby aby lepiej się poczuć. Skłony w dół, raz w lewo raz w prawo spojrzenie dookoła, to ćwiczenia przygotowawcze na zbliżający się wysyp. O orzechach już napisałam, teraz czas na spotkanie z GRZYBEM. Pierwszy raz na własne podwójne oczy zobaczyłam
żółciaka siarkowego. Być może, że kiedyś też go spotkałam i uznałam go za jakąś hubę. Ale z waszych wpisów już wiedziałam więcej na jego temat....
I już częściej zaglądam wyżej niż mchy czy też paprocie. Wiem, że wielu z Was uwielbia tego grzyba. Ja na pewno nie będę go zrywać ani eż jeść. Jeśli ktoś z okolic wskazanej w/w miejscowości ma na niego ochotę to proszę o info na privat, pozdrawiam wszystkich