Kilkanaście robaczywych
borowików, zjedzonych przez ślimaki. Spotkałem też sporo
gołąbków zielonawych.
Jechać, nie jechać. Rozum mówił nie jechać, intuicja mówiła jechać. Czwarta rano pobudka, 6 rano w lesie, konkurencji żadnej. Do rzeczy, grzyby praktycznie tylko w lesie jodłowym, w czystym, iglastym podłożu. W bukach zaledwie dwa
borowiki, całkowicie zjedzone przez ślimaki. W jednym miejscu znalazłem sporo
gołąbków zielonawych, nie byłem przekonany, może innym razem, podobno są bardzo smaczne. Na pocieszenie zebrałem trochę jagód i tyle. Reasumując to nie mam pojęcia czy to początek wysypu, czy po prostu kilka grzybków tak sobie wyrosło. Następne dni mają być chłodniejsze, las jest wilgotny więc kto wie, kto wie. Lato jak widać rządzi się swoimi prawami. Na południu wysyp, na północy masa
kurek a centrum kraju chimeryczne.