I w moim lesie coś się zaczyna dziać. Na razie tylko w jednej jego części, mieszanej z bogatym poszyciem, ale udało się zebrać 5
prawdziwków i 40 koźlaczków. W innych częściach lasu nie ma jeszcze nic, gdzieniegdzie pojawiają się młodziutkie
kanie. Przynajmniej jednak las wygląda tak jak powinien - wilgotna ściółka, mech intensywnie zielony nasiąknięty jak gąbka, rosa na trawie i małe, brązowe łebki wychylające się z trawy i wołające do mnie: "Krzysiu, Krzysiu, tu jesteśmy, weź nas do koszyczka." Któż by im się oparł?