Nieuchronnie zbliża się ostatni akt epopei grzybowej 2017. W Beskidach zostało nam już tylko kilka, może kilkanaście odsłon niepowtarzalnego sezonu – kreatora genialnego seansu z borowikami, rydzami,
podgrzybkami i ceglasiami w roli głównej. Złota jesień – najpiękniejsza pora roku w górach ma się powoli ku końcowi. Las staje się coraz bardziej widny, nieśmiałe słońce przeciska się przez bukową puszczę gubiącą liście w postępie geometrycznym. W ciepły dzień końca października wyruszyliśmy do Brennej, naszej małej ziemi obiecanej, z nadzieją w sercu na spotkanie ostatnich być może
prawdziwków, lub aksamitków, dla których późna jesień jest ulubionym czasem na narodziny. Spotkaliśmy dzisiaj i jednych i drugich przedstawicieli królestwa funghi, z jednym zastrzeżeniem: uroda obydwu
prawdziwków przeminęła dawno z morawskim wiatrem, a ilość aksamitków w liczbie trzech jest bardziej niż symboliczna. Jest li ktoś, kto w związku z takim dictum podniesie rękawicę i poprawi statystyki grzybowe breńskich lasów ? No jasne! To
ceglasie – urocze purpurowe
borowiki, niedoceniane i pogardzane przez dużą część wybrednych, a być może zwyczajnie nieoświeconych grzybiarzy. Ile to razy słyszeliśmy z ust znawców przerażające relacje o szatańskich własnościach
borowików ceglastoporych, i ich jadzie i toksyczności, o barwieniu garnków na niebiesko i zabójczych interakcjach z ludzkim organizmem. To zabobony mające tyle wspólnego z rzeczywistością co obchodzenie czarnego kota, one czynią dla nas z
ceglasi obiekt pożądania i ulubiony cel grzybobrania. Zebrało się ich dzisiaj kilkanaście sztuk, jak zawsze zdrowych, jędrnych i urodziwych. Koszyk uzupełniły
podgrzybki, zarówno brunatne jak i
zajączki w ilościach po kilka sztuk. Koszyk w wersji medium, czyli taki ok. 5 litrowy nie wypełnił się w calości, bo czas świetności dla grzybów ( przynajmniej u nas ) niestety mija. Za to późnojesienne mają się wyśmienicie, spotkaliśmy: pięknorogi – koralowce górskiego lasu, zielone pierścieniaki grynszpanowe, łuskwiaki ogniste, wyglądające jak puchate pluszaki,
gąski tygrysie, klejówki, zasłonaki, w tym te naj naj.. fioletowe – teraz jest ich czas. Las pusty, pachnący, cichy. Wspominamy teraz, wieczorem, dzisiejszy uroczy spacer, również za sprawą rzadkich niezmiernie ptaków – rudych krzyżodziobów, które urządziły sobie ucztę nad naszymi głowami hałaśliwie, łuskając świerkowe szyszki. A
sarny, zwykle płochliwe, w ogóle nie przejęły się naszą obecnością i pozowały wdzięcznie do zdjęcia na koniec spaceru, jakby chciały powiedzieć: „ zawsze miło Was widzieć w naszym królestwie – przyjdźcie znowu, będziemy czekać”. Pozdrowienia S&T