Dzień dobry :)
Postanowiłam sprawdzić stare, dobre okolice Milicza, które w tym roku jakoś zaniedbałam na rzecz bardziej odległych lasów, głównie w woj. lubuskim :)
I szczerze lasy pozytywnie mnie zaskoczyły. Spodziewałam się bowiem absolutnego klimatu końca, a tu - hola, hola, to jeszcze nie teraz. Rosły bardzo ładne, młode, jędrne i zdrowe
podgrzybki brunatne, w ilościach może nieoszałamiających, ale z 1/4 koszyka zebrałam. A zebrałabym więcej, gdybym miała więcej czasu.
Poza
podgrzybkami prawie żadnych innych jadalnych gatunków. Jedynie rozpadające się już
opieńki, jeden
koźlarz pomarańczowożółty, dwie mglejarki oraz grupka
czernidłaków kołpakowatych. Mało także gatunków niejadalnych.
Kani na patelkę zero...
Za co Matka Natura zgotowała mi prawdziwą niespodziankę, bowiem na finał wyjścia spotkałam... daniela! I to na zamglonej łące, w ostatnich promieniach słońca.
Serdecznie zapraszam na bloga, gdzie opisuję to spotkanie.
http://pieprznik. pl/2017/10/milicz-jesienia-i-prezent-od-matki-natury/
Trzymam kciuki za to, by sezon jeszcze trwał...
Darz Grzyb!