Dzisiejsze bajkowe grzybobranie zawdzięczam jednej wspaniałej osobie, która zanim kogoś skrytykuje, przedepcze 20 km po górskich stokach i osobiście sprawdzi wątpliwe doniesienia z terenu (z mojej strony szacun). Tazok, serdecznie dziękuję Ci za piątkową kwerendę Wiślanych miejscówek i rzetelną informacje ile, gdzie i jakie gatunki grzybów występują. Nie, żebym uwierzył w te 300 grzybów/h, ale po swoim czwartkowym wieczornym wypadzie nadal miałem chrapkę na
prawdziwki w Wiśle, z myślą o ewentualnym dozbieraniu
podgrzybków brunatnych. Ale doniesienia Tazoka ostudziły wczoraj o 22.00 mój entuzjazm (co do
podgrzybków brunatnych) i zmieniłem kierunek, na bardziej podgrzybkowy, czyli Kobiór. Nie wiem jak to wyglądało 2 tygodnie temu, ale mnie las przywitał mnóstwem przepięknych
podgrzybków, które rosły wszędzie, w każdym rodzaju lasu, i pod bukami, i pod świerkami (tu najmniej) i szczególnie pod sosnami. Na dodatek, wiele z nich to
podgrzybki z grubymi trzonami, które prezentują się niemal jak
prawdziwki. Bałem się, że ostatnie deszcze zrobią z grzybów papkę, ale tu niespodzianka, prawie wszystkie grzybki twarde, jędrne i zdrowe. Również prawie każdy miał swojego "ślimaczka", niektóre troszku były objedzone. Nie obyło się też bez
prawdziwków, które tu są prawdziwym rarytasem. Dzisiaj 3 piękne młode sztuki i jeden kozaczek ukoronowały grzybobranie. Reszta to
podgrzybki brunatne. W 2 miejscach (tylko?) widziałem opieńkę, ale ilość
podgrzybków była tak wielka, a kosz tak ciężki, że nie było mowy o ich zbieraniu. Do lasu wchodziłem dwa razy, w sumie 8 h chodzenia. Po przeliczeniu ok. 1/4, było 150 grzybów, więc trochę na oko, w sumie 600 sztuk. Tazok, gdybyśmy się kiedyś spotkali, masz u mnie napój chmielowy!