Dziś na prawdę, chłodny ranek. Po okresie deszczów i niepogody w moje strony zawitała złota, słoneczna jesień. W lesie cisza, aż dziwna po niedawnej wrzawie. Odnalazła się "Hela", Jurek" i inni, a może to tylko poszukujący ochrypli od nieustannego nawoływania? Środek tygodnia a poza tym już się pewnie wydało, że Matka Natura zaczęła darzyć nieco powściągliwiej. Zdecydowana większość grzybów niemłoda a część nawet wywołuje swym podeszłym wiekiem jakby szacunek. Doskonały czas by usiąść na powalonym drzewie popatrzeć na pająka cierpliwie czekającego na ospałą muchę, posłuchać szumu drzew kołysanych wschodnim wiatrem lub myszkę, która załatwiając swoje prywatne sprawy pomiędzy paprociami liczy na moją dyskrecję. Przechodząc do konkretów - nie było całkowicie bezgrzybnie. Prawie cały koszyk grzybów, głównie
podgrzybków, stanowi cenną i pewnie smakowitą pamiątkę z dzisiejszego spaceru. Jeśli zima nie nadejdzie tak rychło jak przepowiadają to katastrofiści pewnie po chwili przerwy nadejdzie jeszcze czas obfitości. Pozdrawiam wszystkich grzybochodźców.