Idąc w taki dzień do lasu to trzeba być naprawdę ostro grzybniętym:D Po obiedzie szybko się przebrałem i już miałem ruszać w las, ale się rozpadało, więc trochę poczekałem, przestało no i poszedłem, zanim po 15 minutach doszedłem do lasu to już byłem przemoczony, ale warto było, zdecydowanie. Najpierw
koźlarze babki, tak z 15 sztuk w młodniku, potem w drugim z sosnami
maślaki, około 40, a później się zaczęło, w iglastej części lasu, na stromym zboczu bardzo duży wysyp
podgrzybka brunatnego, w sumie około 400 sztuk, głównie słoiczkowych, byłoby conajmniej drugie tyle gdyby nie ciemności w lesie i plecy protestującę przeciwko schylaniu się, schodząc już w stronę domu znalazłem jeszcze 8 ceglaczków, 5 prawych, ale akurat one były już zamieszkałe, na sam koniec jeszcze się trafiły 4
koźlarze topolowe. Bardzo udane wyjście, najlepsze w tym roku. Teraz praca więc muszę czekać na sobotę, ale pójdę na pewno. Pozdrawiam wszystkich zagrzybionych, to ciężka, odbierająca zdrowy rozsądek choroba:D