Kiedyś nikt by mnie nie wyciągnął do lasu w niedziele. Nawet w soboty nie chciałam jeździć: ( Teraz z racji że tylko w niedzielę mam jedyny dzień wolny, chcąc nie chcąc (raczej pragnąc) pognałam do lasu z samego rana (zaraz po rosole o 7:30) Grzyby są wszędzie, co prawda
podgrzybki same malutkie bo jak wczoraj ludzie wyzbierali te większe i dzisiaj poprawili to niestety mi zostały tylko te malutkie. Jedynie trafiłam na duże
prawdziwki za siatką leśna pod która musiałam sie wczołgać, dobrze ze dziki już wcześniej tez próbowały :) To się zmieścilam :):) :) Muszę wykombinowć jakieś wolne w środku tygodnia, może się uda i spokojnie jechać do lasu, bo jakieś przymrozki za tydzień zapowiadają i może być już po grzybach. Zyczę wszystkim udanych grzybobrań!!!