A jednak… coś się udało. Dzisiejsze wyjście do lasu do wczoraj stało pod znakiem zapytania, jednak inne spawy mogły nieco poczekać i miałem kilka godzin z rana. Poranek przywitał mnie pięknym wschodem słońca, punktualnie o 7:00 byłem już przy wejściu do lasu w okolicy Złotego Stoku. Na miejscu również kilka osób jednak każdy podążał w swoją stronę. Generalnie to nie nastawiałem się na
prawdziwki, liczyłem że jakiś
podgrzybek w większej ilości się pojawił, dodatkowo ta świadomość że w tygodniu niejeden grzybiarz przeszedł ten las…
Najpierw miejsce z prawdziwkami odwiedzane 2 tygodnie temu: tutaj pojedyncze
prawdziwki, do tego 2
kozaki czerwone. Potem dalej przemierzałem las nakreśloną w głowie trasą, sporadycznie pojawił się jakiś
prawdziwek,
podgrzybków nie spotykałem. Przechodziłem ponad 2 godziny aż dotarłem do miejsca gdzie chyba nikt nie trafił. Las w tym miejscu obrodził w
prawdziwki które pięknie sobie rosły niewzruszone. Udało się tu nieźle zapełnić mój mały koszyk mniejszymi i większymi prawdziwkami oraz kilkoma
kozakami. Na powrocie jeszcze sprawdziłem miejsca na
podgrzybki ale kiepsko - tylko kilka ich był. Parę osób spotkałem w lesie i raczej za wiele nie nazbierali (miejsca w których każdy na ogół może nazbierać grzybów – dzisiaj raczej były puste), mnie się udało ale to chyba tylko dzięki szczęściu.
Nie wiem czy to końcówka tego co w ostatnim czasie na tym lesie „sypało” ale liczę na te deszcze i na
podgrzybka - może w końcu pojawi się w większych ilościach tak by każdy mógł coś nazbierać. Trzeba było się dzisiaj nachodzić ale był warto…