Zatrzymałem swój samochód przy znanej mi polance. Na niej było sporo pięknych
kań i
pieczarek. Pozbierałem je i ostrożnie ułożyłem w bagażniku. Poszedłem nieco dalej na skraj lasu i łąki. Byłem zaskoczony wielką ilością pięknych
maślaków. Ponownie zostawiłem swoje zbiory w aucie. Poszedłem dalej lasem sosnowym. Tym razem moim łupem padały głównie
podgrzybki brunatne. Wybierałem same młode owocniki a wierzcie było z czego wybierać. Po raz trzeci musiałem zostawić zbiór w samochodzie. Postanowiłem udać się nieco dalej w zagajnik bukowy sprawdzić czy
prawdziwki owocują równie obficie. Był to strzał w "10". Było ich naprawdę dużo, na szczęście oprócz kosza miałem jeszcze ze sobą dużą torbę zakupową. Na koniec pomyślałem, że przydało by się troszkę
rydzów na kolację, wiedziałem gdzie rosną.... nagle zaczął dochodzić do mnie dźwięk dzwonka, na początku cichy później coraz głośniejszy i natarczywy. Las, grzyby to wszystko zaczęło się jakby rozmywać.... co u licha. No tak tak piękne grzybobranie przerwał dźwięk ustawionego w telefonie komórkowym alarmu, który wyrwał mnie ze snu. Podchodzę do okna, widzę kolejny słoneczny dzień czyli dalszy cią suszyi coraz mniejszą nadzieję na udane grzybobranie tym razem w realu... Ale jak to się mówi niech żywi nie tracą nadziei
Serdecznie pozdrawiam