kurki,
kurki i jeszcze raz
kurki. Stary las głównie liściasty z domieszką sosny ( jeszcze są takie!!!).
Mam koszyczek- vide foto.
Ale zaczął się wysyp
płachetki kołpakowatej i to zdrowej. W liczbie grzybów nie liczyłem
płachetek. Brałem, żeby za jednym zamachem temat załatwić, bo to jednak kawał drogi ( 50 kilosów ).
Tym razem pierwszy raz nie zdążyłem przed zmierzchem zebrać
kurek, a rozterka była: co brać? Krótki wypad popołudniowy na grzyby stał się kilkugodzinną wyprawą. Część
kurek i wszystkie
płachetki ofiarowałem, chociaż obdarowany nie był zachwycony, bo było to około godz. 20:00 ( dwie kopiate łubianki małych
płachetek ).
Ha, obstawiłem dwie miejscówy i obie się sprawdziły. A konkurencja była, tylko też nie dała rady wyzbierać wszystkiego, bo możliwości ludzkie są jednak ograniczone.