🍃☀️🌻 cd. Adwentowy kalendarz 7️⃣ Mój lipiec AD.’22 był cudownie pięknym i słonecznym miesiącem ale z zerową ilością zebranych grzybków. I nie dlatego że ich nie było, bo rosły bezczelnie nawet na trawniku przy sanatorium (Sic!) w którym spędziłam ponad trzy tygodnie. Tym razem padło na Połczyn Zdrój. Niewątpliwie piękne i grzybne miejsce. Cóż z tego jeśli nie miałam co zrobić nawet z przypadkowo znalezionymi grzybkami więc ich nie zbierałam 😐 Tak, tak, są nadal na świecie miejsca gdzie wiszą niepojęte kartki „zakaz suszenia grzybów” A o chętnych 😉 czy choćby o współpracujących kierowniczkach 😉 …
… można było tylko pomarzyć! A rosły tam licznie cudne czasznice olbrzymie,
krasnoborowiki, pieczarki,
podgrzybki,
maślaki żółte … i wszystko to na trawnikach! A o pobliskich przepięknych lasach czy zagajnikach nawet nie wspomnę … Przed Zdrojem zaliczyłam jeszcze kilkudniowy pobyt nad morzem w Mrzeżynie, bo to rzut beretem (a jak już jechałam na koniec świata to przy okazji aż żal było tego nie wykorzystać) 😵💫 I tam wypatrzyłam trzęsaka pomarańczowego, na uschniętym, jakby wyrzuconym przez morze badylku oraz podziwiałam inne, o bardziej granatowej barwie morze … jagód 😁 w cudnym sosnowym lesie tuż przy wydmach 🤩 Moje oczy cieszyło także wszelkiego rodzaju ptactwo, od mew, rybitw, boćków, czapli szarych … aż po cudnego puszczyka którego cudem zobaczyłam przy starym Gawronieckim kościółku nieopodal Połczyna. Tak więc w lipcu naoglądałam się i grzybów, i flory, i fauny do woli 😵💫🌻🌿