Często turystycznie jeżdżę w Bieszczady lecz tym razem postanowiłem sprawdzić czy doniesienia o tamtejszych cudach grzybowych są prawdą. No i chyba są. Te pięć sztuk zebrałem - razem z podstawową obróbką na miejscu zajęło to pół godziny. Było tych olbrzymów więcej, ale nie było w co zapakować. Co zadziwiające to tylko największy miał dwa robale, ale chyba w tym "pałacu" się zagubiły, bo w kapelusz nie weszły. Reszta całkiem zdrowa. Na obrazku dla porównania talerz z czerwoniakiem to talerz drugodaniowy.